Z prawej strony pusto
Z lewej też nikogo nie ma
Patrzę się przed siebie
Perspektywy nie brak
Toczę głaz pod górę
Ze zniżoną głową
Potem wejdę na szczyt
I podniosę ową!
Piedestały runą
Jeśli już nie leżą w gruzach
Spuszczę na nie kamień
Com go w górę wtoczył z trudem
I popatrzę przez chwil kilka
Potem się odwrócę
Pójdę w przyszłość
Nie odpuszczę
Z nowym celem
Gdzieś w nieznane
Tak bezbronny, z czystą kartą
Będę jak natchniony
Bo są anioły, są na prawdę
Które pancerz mój złamały
Uwolniony, jestem sobą
Silny, prosty i spokojny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz