,,Zakazani ludzie”
Cisza, wiatr cicho świszcze
Wkoło ruiny i zgliszcze.
Zmiażdżone serca niespełnionych marzeń ciężarem
Słaniają się po ziemi niczym węże oniemiałe.
Trędowaci ludzie zakazani nieszczęść źródła
Nie mogą być z nami a obiecują cuda.
Czmycha jak fretka ludzka kokietka, omamia zmysły podsuwa
pomysły.
Skaza, zabójca radości
Wszędzie potoki niecności.
Zalane potem od snów czarnych ludzkie oblicza
Wypatrują przez okno świtu jak panny panicza
Zakute łby puste ludków bezmyślnych
Karmią smutek drzew uczuć bezlistnych
Zatacza koło podstępna ptaszyna, łapie w szpony wirując w
padoły.
Koniec, zgasły płomienie
Zimno i ciemno we dnie.
Zaćmionych spojrzeń od nieszczęść rzesza na świecie
Oni nie mówią, nikt z nich nic nie wie.
Padną jak cielę w rzeźni w ciemię walnięte młotem
Nikt nie pyta, co było ni o to, co potem.