Witaj na moim nowym blogu.

Witaj na moim blogu!

Skoro tu jesteś, najwyraźniej coś Cię tu ściągnęło. Co to jest? Nie mam pojęcia. W każdym razie, cieszy mnie fakt, że potencjalnie możesz zostać moim odbiorcą. Jestem Wilk. Te piękne włosy, zgrabny zadek, błysk w oku i ten romantyzm... A na serio: Jestem kolesiem już po trzydziestce, jednak mentalnie podobno już po czterdziestce... Nie ocenię sam siebie. Ideowo jestem katolikiem i patriotą. Politycznie... nie gadam o polityce. Na co dzień, bezpośredni przekaz i odbiór mają u mnie priorytet. Nie znoszę zatajania czegokolwiek, aczkolwiek wiadomo, nie jestem święty.
Ale dość o mnie.
Co znajdziesz na blogu - to bardziej Cię interesuje.
Otóż:
Znajdziesz tu najwięcej wierszy. Potem artykuliki, w których wyrażam swoje poglądy, przedstawione w postaci tezy, przesłanek i argumentów oraz konkluzji. Ważne, uwaga! - teksty są często pisane na gorąco i poddawane są tylko korekcje najbardziej rażących błędów. Dlaczego tak? Już odpowiadam: Robię to w ten sposób, ponieważ myśl ujęta w momencie pojawienia się, jest najtrafniejsza a każda zwłoka wymywa z pamięci to, co chcę się powiedzieć. Wtedy wypowiedź traci swoją moc wybrzmienia. Poza tym... nie chce mi się potem robić korekty szczegółowo. Jak Ci się to nie podoba, nie musisz czytać.
Jak zapewne zauważyłeś, czytelniku, musisz mieć skończone osiemnaście lat aby wejść na bloga. I bynajmniej, nie dlatego, że są tu wulgaryzmy ( choć jest ich mnóstwo) ale dlatego, że dzieciaki tego mogą nie zrozumieć. Swoje teksty kieruję do ludzi dojrzałych, którzy mają swoją uformowaną piramidę wartości.
Zapraszam do dyskursów pod tekstami, ponieważ zależy mi na dialogu.
Nie lubię pisać do kotleta. Lubię pizzę... ;)
Zapraszam do przeglądania.

03 lipca 2012

,,Zakazani ludzie”


,,Zakazani ludzie”

Cisza, wiatr cicho świszcze
Wkoło ruiny i zgliszcze.
Zmiażdżone serca niespełnionych marzeń ciężarem
Słaniają się po ziemi niczym węże oniemiałe.
Trędowaci ludzie zakazani nieszczęść źródła
Nie mogą być z nami a obiecują cuda.

Czmycha jak fretka ludzka kokietka, omamia zmysły podsuwa pomysły.

Skaza, zabójca radości
Wszędzie potoki niecności.
Zalane potem od snów czarnych ludzkie oblicza
Wypatrują przez okno świtu jak panny panicza
Zakute łby puste ludków bezmyślnych
Karmią smutek drzew uczuć bezlistnych

Zatacza koło podstępna ptaszyna, łapie w szpony wirując w padoły.

Koniec, zgasły płomienie
Zimno i ciemno we dnie.
Zaćmionych spojrzeń od nieszczęść rzesza na świecie
Oni nie mówią, nikt z nich nic nie wie.
Padną jak cielę w rzeźni w ciemię walnięte młotem
Nikt nie pyta, co było ni o to, co potem.