Witaj na moim nowym blogu.

Witaj na moim blogu!

Skoro tu jesteś, najwyraźniej coś Cię tu ściągnęło. Co to jest? Nie mam pojęcia. W każdym razie, cieszy mnie fakt, że potencjalnie możesz zostać moim odbiorcą. Jestem Wilk. Te piękne włosy, zgrabny zadek, błysk w oku i ten romantyzm... A na serio: Jestem kolesiem już po trzydziestce, jednak mentalnie podobno już po czterdziestce... Nie ocenię sam siebie. Ideowo jestem katolikiem i patriotą. Politycznie... nie gadam o polityce. Na co dzień, bezpośredni przekaz i odbiór mają u mnie priorytet. Nie znoszę zatajania czegokolwiek, aczkolwiek wiadomo, nie jestem święty.
Ale dość o mnie.
Co znajdziesz na blogu - to bardziej Cię interesuje.
Otóż:
Znajdziesz tu najwięcej wierszy. Potem artykuliki, w których wyrażam swoje poglądy, przedstawione w postaci tezy, przesłanek i argumentów oraz konkluzji. Ważne, uwaga! - teksty są często pisane na gorąco i poddawane są tylko korekcje najbardziej rażących błędów. Dlaczego tak? Już odpowiadam: Robię to w ten sposób, ponieważ myśl ujęta w momencie pojawienia się, jest najtrafniejsza a każda zwłoka wymywa z pamięci to, co chcę się powiedzieć. Wtedy wypowiedź traci swoją moc wybrzmienia. Poza tym... nie chce mi się potem robić korekty szczegółowo. Jak Ci się to nie podoba, nie musisz czytać.
Jak zapewne zauważyłeś, czytelniku, musisz mieć skończone osiemnaście lat aby wejść na bloga. I bynajmniej, nie dlatego, że są tu wulgaryzmy ( choć jest ich mnóstwo) ale dlatego, że dzieciaki tego mogą nie zrozumieć. Swoje teksty kieruję do ludzi dojrzałych, którzy mają swoją uformowaną piramidę wartości.
Zapraszam do dyskursów pod tekstami, ponieważ zależy mi na dialogu.
Nie lubię pisać do kotleta. Lubię pizzę... ;)
Zapraszam do przeglądania.

16 października 2015

Czas

Uciekasz mi przez palce
Razem z tobą ludzie, informacje
Pędzisz opętany
Nic po tobie nie zostaje

Dajesz znaki, że przemijam
Kartek życia nie omijasz
Każdy wers z mej księgi zmieciesz
Tylko echo po mnie będzie

Razem ze mną zginą fraszki
A nade mną tylko flaszki...
Nie z rozpaczy będą puste
Lecz pod płotem ktoś potłucze

09 października 2015

szacher-macher naszej formy egzystencji.

Znów jest osiemnasta godzina, kiedy jestem non stop na chodzie. Zapewne są tacy,  dla których tyle czasu, to pikuś. To nie jest jednak argumentem do oceniania poziomu zmęczenia. To sprawa indywidualna. Ale nie o tym chcę mówić, zwyczajnie nie miałem lepszego pomysłu na zagajenie... I co tu ściemniać.
Tak mi się wczoraj wieczorem pomyślało ( jest sobota, więc w piątek wieczorem), że coś do diaska jest nie tak. Że jednak ten świat nie jest taki skomplikowany. Że jednak to w naszych głowach są większości naszych ograniczeń. Ktoś powie: Nie zrobisz tego. Ja odpowiem teraz: Ja nie zrobię?! JA?
Rzecz w tym, że wystarczy uwierzyć w siebie i... ponieważ jest to aforyzm dla wielu, to dodam więcej.
Wiara w siebie, to nie tylko poznanie swoich zdolności i rozwijanie ich, co za sobą niesie pewnego rodzaju sławę w danym towarzystwie. Tu chodzi o szukanie nowych ścieżek i rozbijanie muru który - NIE ISTNIEJE tak na prawdę. Przeszkodą do zrozumienia tego jest coś innego. Co to jest? Wydaje mi się, że:
Ludzka świadomość sama siebie ogranicza i zadowala się ochłapami jakie podsuwa jej rozum - też ludzki, de facto. Jest to taki paradoks naszej egzystencji i jej pragmatyczności. Dlaczego rozum odbiera nam to, co cenne, skoro jest z nami sprzężony? Przecież to śmierdzi sabotażem. Czy to oznacza, że jesteśmy po części maszynami zdolnymi do samozniszczenia? Tym bardziej, że przykładów mamy na pęczki choćby wśród artystów estradowych. Skoro jest tak, że to nie otoczenie powoduje nasze zachowanie lecz my sami o nim decydujemy, a o czym mówi Pismo Święte >>>Mt19 Z serca bowiem pochodzą złe myśli, zabójstwa, cudzołóstwa, czyny nierządne, kradzieże, fałszywe świadectwa, przekleństwa.<<<, to tym bardziej wszystko wskazuje na to, że takimi "autodestruktorami" jesteśmy.
Pytanie: CZEMU tak jest?
Prawdopodobnie nie da się tego tłumaczyć do końca tylko wolną wolą. W sumie, to nie wiem czym. Wiem jedno: Jest to cholernie trudne zagadnienie.
Wrócę teraz do głównego wątku tego zbioru zdań oderwanych od codziennego sposobu rozumowania.
Są ograniczenia, możemy je niwelować. Ok. A co jeśli łamiąc ograniczenia, łamiemy swoje morale, nawet jeśli robimy coś dobrego? Przykładowo, pogłębiamy swoje umiejętności budowlane. Widzę tu zagrożenie pychą. Nauczysz się lepiej budować i zaczniesz myśleć: Ja umiem najlepiej, kto lepiej zbuduje dom, niż ja? No kto?! Jestem najlepszy.
Nie ma co ściemniać, sam też się na czymś takim przyłapałem. Na szczęście, bo dzięki temu udało mi się od tego uciec.
Z czasem, jeśli się zacznie po prostu robić swoje i robić to porządnie bez gadania, aprobata przyjdzie sama. I co najciekawsze, nie ma w tym nic złego. U mnie na przykład pojawiła się skromność i wyrobiona świadomość tego, że przecież moja praca i jej jakość nie są jakieś mega wypasione. Są zwyczajnie wykonane zgodnie ze sztuką. Skąd więc aprobata od innych, patrzących z boku? To proste!
W czasach naszego socjalizmu pieprzonego, w którym każdy chce uprawiać kapitalizm, mamy całą rzeszę leniwych gnomów, które robią, byle sztuka się zgadzała.  Nic od siebie, zero szacunku do siebie i innych ludzi. Bo po co?
I znów wróćmy do wątku tego oto zbioru zdań...
Ja nie zrobię? - jest to o tyle dobre, że pozwala nam iść na przód, ale lepiej jest uważać na swoje poczynania i nauczyć się stawania obok samego siebie, aby ocenić realny wygląd naszej postawy.
Inaczej jest trudno to ogarnąć w całości samemu tak, aby wszystko grało, jak powinno.
Takie rzeczy, tylko dla ludzi mocno samoświadomych są normalne. Co nie oznacza, że zwykły bystrzacha nie odkryje tego samego w krótszym czasie. Pytanie, czy będzie wiedział, co zrobić z takim odkryciem?