Znalazłem go na serc targowisku:
- wszystko na sprzedaż, wszystko dla zysku.
Był taki piękny, gliniany, kolorem zdobiony
Smukłe miał kształty...
Bajeczny, wyśniony!
Do targu zatem dążyć zacząłem
Choć cena z początku była wysoka.
Za pierwszym razem, zero efektu.
Za drugim... coś drgnęło lecz jeszcze to mało.
Aż w końcu poszedłem po rozum do głowy.
- Toż trzeba sposobem, nie na siłę - łomem!
Mijały tygodnie na targu spędzone:
Co tydzień - przez trzy miesiące.
Ani razu w tym czasie nie pytałem o dzbanek
Po prostu byłem udając, że nie patrzę.
W końcu sprzedawca nie zniósł ciśnienia:
- Panie, ja go sprzedam, innego chętnego nie ma!
Myślę sobie: jak to się stało?
Tak nagle, bez gadki samo mi w ręce to wpadło?
W zasadzie za bezcen, bo złotych dziesięć
Dostałem to cudo i do domu je niesę.
A to bubel zwykły, bo ustać nie może,
Wody ubywa szybciej, niż może
Niby wspaniały, okaz jedyny...
Tak wychodzony z natręctwem - śmieć do kosza.
Jak mebel stał tylko na półce.
Ni do użytku, ni do wyglądu,
Zbierał tak kurz ze pół roku.
Ani go oddać ani odsprzedać.
I morał historii dobrze jest znany:
Nie wszystko, co ładne jest piękne na prawdę.
I choć był kolorowy, smukły, gliniany...
To jednak tylko dzbanek dziurawy.