Witaj na moim nowym blogu.

Witaj na moim blogu!

Skoro tu jesteś, najwyraźniej coś Cię tu ściągnęło. Co to jest? Nie mam pojęcia. W każdym razie, cieszy mnie fakt, że potencjalnie możesz zostać moim odbiorcą. Jestem Wilk. Te piękne włosy, zgrabny zadek, błysk w oku i ten romantyzm... A na serio: Jestem kolesiem już po trzydziestce, jednak mentalnie podobno już po czterdziestce... Nie ocenię sam siebie. Ideowo jestem katolikiem i patriotą. Politycznie... nie gadam o polityce. Na co dzień, bezpośredni przekaz i odbiór mają u mnie priorytet. Nie znoszę zatajania czegokolwiek, aczkolwiek wiadomo, nie jestem święty.
Ale dość o mnie.
Co znajdziesz na blogu - to bardziej Cię interesuje.
Otóż:
Znajdziesz tu najwięcej wierszy. Potem artykuliki, w których wyrażam swoje poglądy, przedstawione w postaci tezy, przesłanek i argumentów oraz konkluzji. Ważne, uwaga! - teksty są często pisane na gorąco i poddawane są tylko korekcje najbardziej rażących błędów. Dlaczego tak? Już odpowiadam: Robię to w ten sposób, ponieważ myśl ujęta w momencie pojawienia się, jest najtrafniejsza a każda zwłoka wymywa z pamięci to, co chcę się powiedzieć. Wtedy wypowiedź traci swoją moc wybrzmienia. Poza tym... nie chce mi się potem robić korekty szczegółowo. Jak Ci się to nie podoba, nie musisz czytać.
Jak zapewne zauważyłeś, czytelniku, musisz mieć skończone osiemnaście lat aby wejść na bloga. I bynajmniej, nie dlatego, że są tu wulgaryzmy ( choć jest ich mnóstwo) ale dlatego, że dzieciaki tego mogą nie zrozumieć. Swoje teksty kieruję do ludzi dojrzałych, którzy mają swoją uformowaną piramidę wartości.
Zapraszam do dyskursów pod tekstami, ponieważ zależy mi na dialogu.
Nie lubię pisać do kotleta. Lubię pizzę... ;)
Zapraszam do przeglądania.

20 lipca 2016

Koszmar

Gdy słyszę milczenie płynące z twych ust
Gdy widzę twą nieobecność we śnie
Tonę w pustym zapadlisku po nas
Ono to staje się już mym grobem

Cała hałastra zgryzot nawiedza mnie co dzień
Gnije me serce pocięte i wyrwane jak korzeń
Gdzieś w oddali słychać szum morza...
Marne nadzieje bo szum to pop papki

Promenadą biegną wręcz chwile przed mymi oczyma
Pragnę je złapać związany niczym owca na rzeź niesiona
Pęta są silne... zaciskają się z każdym szarpnięciem
Ból zadany i odniesione rany omdlenie przyniosły

Zbudziłem się rankiem potem oblany
Spojrzałem do lustra jak otępiały
Widzę człowieka.

... a za plecami diabeł spod łóżka ucieka

14 lipca 2016

Siła więzi czy może już chore uzależnienie?

         Siema! Dawno nie pisałem nic konkretnego, więc czas to zmienić. Tym bardziej, że trochę materiału w głowie nazbierałem i pora na wielkie BOOOM!!! Inaczej będzie źle....
Jak mówi sam tytuł skupię się na różnicy między więzią a uzależnieniem. Uważam, że jest to duży problem, szczególnie kiedy jest się zaślepionym przez wiele czynników i granica zostaje przekroczona na oślep. I co potem? HALT! Komm zu mir. - powie sumienie kopnięte przez życie w zadek. Wtedy zacznie się płacz i zgrzytanie zębów, że to nie tak, że ja nie chciałem... chciałeś czy nie, stało się i trzeba temu zaradzić.
         Zacznijmy od charakterystyki więzi.
Więź buduje się różnie, miesiącami albo latami. Zwać to można też zażyłością - jak kto woli. Przeżywanie wspólnych chwil, wspólne zainteresowania i pasje, przebyte kłótnie zakończone kompromisami etc. Wszystko to wzmacnia przywiązanie do siebie. Budowanie porozumienia nie pozwala nam na odejście od drugiego człowieka, ponieważ czas, energia, emocje i uczucia włożone w relacje są dla nas tak cenne, że porzucenie ich jest porównywalne z wywaleniem do kosza ciężko zarobionego miliona. Trzeba być niespełna rozumu by poczynić taki krok ot tak, bo mam kaprys. Są jednak pewne warunki, które muszą zostać spełnione w 100% aby dokonać takiego odcięcia się. Mogą to być następujące przypadki:
-kiedy druga osoba staje się dla nas toksyczna.
-kiedy nie reaguje na naszą pomoc przez długi okres czasu.
-kiedy okazuje się, że oszukiwała nas w ważnych sprawach udając świętą, kłamiąc w oczy.
-kiedy znajomość wygasa naturalnie i nie można rozpatrywać niczyjej winy - bo tak też się zdarza nie wiedzieć czemu.
W takich i podobnych przypadkach dla własnego dobra po rozpatrzeniu wszystkich za i przeciw należy podjąć jedną, konkretną decyzję. Tu już nie ma miejsca na sentymenty. Jeśli tylko się zawahamy, już przepadliśmy. Albo w prawo albo w lewo. Przy tym należy przedstawić realne powody drugiej stronie aby mogła się do nich odnieść. Czasem taka rozmowa potrafi uratować znajomość.
Sama zażyłość wiąże się z jeszcze kilkoma cennymi cechami. Są nimi:
Brak uzależniania swojego życia od kogoś. Każdy na swoje plany i marzenia, które nigdy nie pokryją się idealnie z cudzymi. Dlatego kiedy jedna osoba pójdzie na ryby, ta druga siedzi w kinie na nocnym maratonie. Czujecie? Nie trzeba spędzać całych dni razem by ze sobą być. Iksiński siedzi w pracy a Iksińska z przyjaciółkami. Jeżeli oboje się na to zgadzają, wszystko gra. Ich wspólny czas jest wtedy gdy Iksiński wraca z pracy, Iksińska da mu obiad a potem idą razem na spacer. Następnie Iksiński idzie na mecz do kolegi a Iksińska idzie na pogaduchy do sąsiadki.
A kiedy jedno z dwojga ma problem to drugie porzuca na ten czas swoje plany by być przy tym pierwszym. To jest sedno prawdziwej zdrowiej więzi. Jedno drugiemu nie wtrynia się w życie ale oboje mają na siebie baczenie i wspólnie podejmują decyzje.
         Natomiast uzależnienie jest patologiczną formą więzi. Uzależnienie jest szkodliwe nie tylko dla tych dwojga ale i dla całego ich otoczenia w którym żyją ( a za chwilę -żyli ). Po pierwsze następuje izolacja od świata na rzecz przyklejenia się do siebie niczym klejem. Nic nie jest już ważne i istotne kiedy nie ma obok tej drugiej osoby. Odcięcie się od znajomych albo olewanie ich. Ciągłe zamyślenie i wciskanie drugiej osoby tam, gdzie nie ma na nią miejsca. Nie wyobrażam sobie aby do warsztatu przyprowadził mi ktoś swoją lubą, która nie ma pojęcia o niczym a stała by tam i motała się pod nogami a do tego nie pozwalała na skupienie się facetowi na tym co istotne, czyli na naprawie. Brr!
Co więcej, jeżeli do tej pory coś działało dzięki czyjemuś zaangażowaniu to odejście tej osoby od "rutyny" rozwala życie całej reszcie ludzi. Nie wiadomo co zrobić z delikwentem i delikwentką którry brną w zaparte. Siedzą ze sobą w każdej wolnej chwili i płaczą, że nie mają kiedy się spotkać kiedy jeden dzień się nie widzą. To jest już szaleństwo do kwadratu. Pójdą ze znajomymi do pubu a znikają nagle albo gadają tylko ze sobą. To już nie jest irytujące, to jest po prostu paskudne.
Krzywdzące jest też dla nich samych, bo prędzej czy później się dowiedzą o swoim odosobnieniiu, kiedy to grono znajomych się od nich odetnie po ówczesnym zwracaniu uwagi nawet po kilkanaście razy. Nikt komu zależy na zdrowych znajomościach długo nie wytrzyma w takich chorych układach. Wóz albo przewóz bo zaraz cała ekipa się posypie. Tutaj kłania się powyższa lista przypadków zwanych wyjątkami, lecz tym razem w relacji grupa - grupa. Zażyłość grupy z inną grupą też ma swoje granice.
        Konkludując dopowiem tylko jeden komentarz. Miejcie na uwadze, co dzieje się z Wami samymi i w Waszym otoczeniu aby unikać takich chorych sytuacji. Słuchajcie co mówią ludzie, bo kiedy uwagę zwraca więcej niż jedna osoba, to znaczy że nie jest to czyjś wymysł ale jednak realny problem, który dopiero powstaje albo co gorsza już istnieje.