To, co popycha mnie od dawna do spreparowania owego tekstu, to totalne, ponowne zdziwienie się tym, co wydawało mi się być znanym i z r o z u m i a n y m. Pantha rhei - stwierdził Heraklit i to prawda. Wszystko płynie, a więc ulega przemianom. To jest pierwszy i ostatni motyw z filozoficznego punktu widzenia. Dalej będzie tylko płacz(ze śmiechu od drwiny) i zgrzytanie zębów(ze złości). Tym, co chcę dziś poruszyć, będzie zabawa i zachowania ludzi w takiej sytuacji.
Każdy przynajmniej pamięta dyskoteki szkolne, na których to zawsze było dość niezręcznie. A bo to nie wiadomo jak się zachować na dyskotece, a bo są dziewczyny i... co dalej? -przecież wtedy jeszcze sztamę trzyma się z kumplami a dziewczyny, to inny gatunek. A bo to jeszcze nauczyciele patrzą... Zawsze był jakiś motyw, który powodował usztywnienie atmosfery. Ale to zostawmy. Bardziej interesujące jest dla nas życie po osiemnastce. Wtedy zaczyna się samo życie. Jedni tylko chodzą do szkoły a po szkole wychodzą po prostu na dwór. Inni, ci o których tu mowa, zaczynają życie klubowe. Balanga od dawien dawna towarzyszy głównie młodzieży. Z początku jest to wynikiem chęci wyzwolenia się z dziecięcości a potem staje się to stylem bycia w świecie. Jedni rozpoznają granicę przyzwoitości inni wpadną w wir melanżu po uszy. Załóżmy, że cały tekst oparty będzie na przykładach ludzi, którzy na drodze wychowania nabyli dobrej jakości savoir-vivre. I teraz: podzielę to na dwie kategorie. Pierwsza kategoria będzie dotyczyć osób, które nadal budują swój poziom, samorozwój i empatię. Druga kategoria, będą to osoby traktujące życie dość lekko i zbywalczo. To o nich głównie chcę tu sprawić. Pierwsza grupa, to ludzie wiedzący czego chcą od życia. Mają swój cel do którego zdecydowanie dążą a ponadto ciągną za sobą innych do rozwoju. Świadomie. Takie jednostki są najbardziej godnymi zaufania pod wieloma względami. Dlaczego tak jest, o tym sami sobie już pomyślcie.
Ok. Na scenę wkraczają Seby i Karyny. Uwaga- nazwy nie mają na celu nikogo obrażać. Są to formy,, dzięki którym chcę pokazać wyraźnie kontrast! To co charakteryzuje Seby i Karyny są pozbawieni obycia i świadomości, że inni też mają uczucia. Tacy ludzie mają swój świat. Ubierają się często niejako lepiej od pierwszej grupy, ogólnie wyglądają na pogodnych. Problem zaczyna się kiedy impreza się rozkręca, alkohol uderza do głowy a przy okazji zaczyna z butów wylazić słoma tak skrzętnie upchana i kamuflowana pod garniakami i makijażem. Nawet Kowalski się nabierze w wirze zabawy. Podchodzi do Karyny ale już po pierwszym tańcu czuje, widzi i słyszy, że z nią już nie chce mieć do czynienia. Albo zaraz go zacznie negować i poniżać, albo przyklei się do niego jak lep na muchy. Obie opcje są złe. Jest tak dlatego, ponieważ Kowalski pokazując się z Karyną automatycznie spada w rankingu i szybko może zostać przekwalifikowany w oczach Kwiatkowskiej na Sebę. Jest tylko jeden warunek aby się tak nie stało. Jeżeli Kowalski pozna Kwiatowską zanim dorwie się do niego Karyna. Z drugiej strony Karyna zazwyczaj spławia większość facetów traktując ich jak szmaty - dosłownie. Dla niej jesteś śmieciem, ponieważ jej ego jest tak wysokie, że nawet jak podskoczysz, nie przywalisz w nie głową. Jest to żenujące i smutne zarazem, kiedy z wyglądu kusząca dziewczyna okazuje się być pustakiem. Jeszcze gorsi są Sebiksy. Co oni odwalają, to się w głowie nie mieści. Nie dość, że 3/4 imprezy bawią się na swoim "gej party" w kółeczku (Karyny z resztą też mają swoje less party) to w dodatku piją i piją... aż im się w głowie szufladki przestawiają. Tańczą ze sobą pokraczne tango, robią jakiej chore akcje rodem z kiepskiej jakości komedii. Potem nagle kiedy dojdą w miarę do ładu dociera do nich, że: ,, no halo! Zaraz koniec imprezy a ja jestem sam!?" W tym momencie każda wolna na parkiecie Kwiatkowska i Karyna mogą poczuć się jak słońce w układzie słonecznym. Ona jedna i pełno planet wokół. Chociaż bardziej trafnym będzie nazwanie ich asteroidami. Widok żałosny i zabawny zarazem. Najbardziej żal mi w tym Kwiatkowskej, która tego dnia przyszła po prostu się bawić niż poznać kogoś. Ale biedna nie może, bo co chwilę jest zaczepiana, łabędzi w większości już nie ma, bo poznali kogo mieli poznać i wyszli z klubu albo są zajęci nowymi ludźmi. A Sebiksy lecą do niej i do Karyn jak ćmy do ognia. O ile Karyna odpędzi natręta krótkim ,,spierdalaj stąd" o tyle Kwiatkowska szuka ratunku w koleżankach.
Powyższe zależności są najwyraźniej widoczne. I teraz nasuwa mi się kolejna myśl. Myślę o tym, co jest tym czymś, co mimo tego wszystkiego nie chce dać się rozwalić tej chorobie. Przez zachowania Karyn i Sebiksów cała reszta zaczyna wątpić w ludzi. Klub klubem, ale słysząc czasem rozmowy w środkach transportu czy na ulicy, to ręce mi opadają. Na prawdę czasem z wyglądu chłopak czy dziewczyna uchodzą za ludzi z klasą do momentu aż nie otworzą ust. I już pomijam wulgaryzmy. Sam "tok rozumowania" jest wręcz tragiczny. Nawet jeżeli Taka Karyna dobrze się postara i zdobędzie aprobatę Kowalskiego lub Seba dogada się z Kwiatkowską, to zawsze koniec końców wszystko spadnie na łeb na szyję. Wiadomo, czysta fizyka - co poleciało do góry musi kiedyś spaść w dół. Mniemam, że to poziom mentalny wszystko weryfikuje. Nawet jeżeli bardziej ogarnięty Sebiks utrzyma kontakt z Kwiatkowską, to ona i tak zacznie wypierać go z umysłu i jego czar pryśnie. Po prostu ona o nim zapomni w naturalny sposób. Dla niej to nie stanowi kłopotu, ponieważ normalne jest, że ludzie pojawiają się w życiu i znikają. Seba tego często nie rozumie i na siłę będzie szukać kontaktu. Nie ma nic złego jeżeli raz w tygodniu zadzwoni i coś zaproponuje. Problem jest gdy dzwoni co dziennie lub co chwilę i usilnie błagalnym tonem próbuje wymusić spotkanie. Podobnie inne Sebiksy próbują wymusić taniec w klubie. A Karyny? Karyny nie są chciane nawet przez Sebiksów, bo nawet oni nie chcą być traktowani jak ścierki. Stat ich pęd za Kwiatkowskimi. Nie wiem, czy robią to świadomie, ale ewidentnie to widać, że mimo własnej zapuszczonej aparycji mają ambicje na coś więcej. Karyna najwyżej może liczyć, że trafi na kolesia, który ma totalnie wszystko i wszystkich w nosie. On po prostu jest i na tym się kończy jego JA. Karyna może się puszyć przy nim w klubie, ale po imprezie on powie grzecznie, że dziękuje za wspólną zabawę i... zniknie bez wieści.