Witaj na moim nowym blogu.

Witaj na moim blogu!

Skoro tu jesteś, najwyraźniej coś Cię tu ściągnęło. Co to jest? Nie mam pojęcia. W każdym razie, cieszy mnie fakt, że potencjalnie możesz zostać moim odbiorcą. Jestem Wilk. Te piękne włosy, zgrabny zadek, błysk w oku i ten romantyzm... A na serio: Jestem kolesiem już po trzydziestce, jednak mentalnie podobno już po czterdziestce... Nie ocenię sam siebie. Ideowo jestem katolikiem i patriotą. Politycznie... nie gadam o polityce. Na co dzień, bezpośredni przekaz i odbiór mają u mnie priorytet. Nie znoszę zatajania czegokolwiek, aczkolwiek wiadomo, nie jestem święty.
Ale dość o mnie.
Co znajdziesz na blogu - to bardziej Cię interesuje.
Otóż:
Znajdziesz tu najwięcej wierszy. Potem artykuliki, w których wyrażam swoje poglądy, przedstawione w postaci tezy, przesłanek i argumentów oraz konkluzji. Ważne, uwaga! - teksty są często pisane na gorąco i poddawane są tylko korekcje najbardziej rażących błędów. Dlaczego tak? Już odpowiadam: Robię to w ten sposób, ponieważ myśl ujęta w momencie pojawienia się, jest najtrafniejsza a każda zwłoka wymywa z pamięci to, co chcę się powiedzieć. Wtedy wypowiedź traci swoją moc wybrzmienia. Poza tym... nie chce mi się potem robić korekty szczegółowo. Jak Ci się to nie podoba, nie musisz czytać.
Jak zapewne zauważyłeś, czytelniku, musisz mieć skończone osiemnaście lat aby wejść na bloga. I bynajmniej, nie dlatego, że są tu wulgaryzmy ( choć jest ich mnóstwo) ale dlatego, że dzieciaki tego mogą nie zrozumieć. Swoje teksty kieruję do ludzi dojrzałych, którzy mają swoją uformowaną piramidę wartości.
Zapraszam do dyskursów pod tekstami, ponieważ zależy mi na dialogu.
Nie lubię pisać do kotleta. Lubię pizzę... ;)
Zapraszam do przeglądania.

30 grudnia 2017

Filozofia wyjebalizmu

Za pierwszym razem, kiedy chce się mieć wyjebane, blokuje nas moralność i etyka. Za drugim razem moralność a za trzecim razem mamy wyjebane w to, że chcemy mieć wyjebane i po prostu mamy wyjebane.
Ten mechanizm działa w każdym wychodzeniu poza własne ograniczenia. Silnie uzależnia. Potem staje się to już tylko rutyną.

27 grudnia 2017

Fałszywy uśmiech

I kiedy już ludzie karty odkryją
Przez podstępne me poczynania,
Kiedy wszystkie nerwy moje zawyją,
Doświadczą oni we mnie draństwa.

Paskudne podłości, co z ludzi wylezą
Ja wytresuję, by w gardła im wcisnąć.
Aż dusić się zaczną ową trucizną...
I powoli. Powoli wszyscy wyginą.

Lecz zemsta, choć dla mnie słodka
Im będzie cierniem w ciemnościach.
Choć będę im wrogiem i knuć będę spiski... ja się nie przyznam, prędzej skonam!

Choć to okrucieństwo nie płynie mi w żyłach, to jednak przypuszczam, że będzie prawdziwe.
I biada każdemu, kto zwie się przyjaciel, a zamiast rozumieć, po głowie mi skacze.

Będę im wbijać szpilkę za szpilką
Debilom, idiotom i homofilom*
Bo nie mam szacunku dla person pokracznych.
Nie chcą etyki, to nie doświadczą
I moralności też nie zobaczą.
Jak Kuba Bogu, tak Bóg zrobi Kubie,
I na nic przepraszam, gdy fałszywy uśmiech...

10 grudnia 2017

Ironia losu.

Wyobraźmy sobie taką sytuację:
Jest sobie ktoś, kto żyje codziennie tym samym; praca, dom, zakupy i spotkania z ludźmi. Całe wolne chwile poświęcenia aby posiedzieć ze znajomkami po ciężkim dniu. I tak na okrągło. Z czasem się okazuje, że ktosiowi potrzeba zmiany klimatu. Ktoś podejmuje decyzję zmiany miejsc i poznania nowych ludzi więc idzie tam, gdzie jeszcze go nie było, sam, bez nikogo w zapleczu. Wysilił się, by pokonać dyskomfort wynikający z nowego doświadczenia a za chwilę i tak dostanie kubeł zimnej wody na łeb. Otóż, okazuje się, że poza miejscami nic się nie zmienia. Dookoła tacy sami ludzie, takie samo ich podejście do życia, te same zajawki i te same imiona. W kółko tylko jasie i małgosie. Żadnej świeżości. Z jednej strony ok... wiadomo, że nic fizycznie ktosiowi nie grozi, natomiast psychicznie jest to już mordowanie umysłu. To jest jak reinstalowanie programu operacyjnego bez usunięcia wirusa...
To jest piękne, że nie ma różnorodności... no, cudowne. - to zdanie dotyczy ktosiów, co nie rozwijają się, tylko kiszą we własnej śmietance towarzyskiej. To pewnego rodzaju obcy, bądź ameby. Sami dobierzcie odpowiednią nazwę.
No i w końcu wracając do przekleństwa w postaci niemożliwej ucieczki od rutyny trzeba zaznaczyć najważniejsze coś w tym wszystkim. Tym najważniejszym coś jest bycie skazanym na wieczną tułaczkę z nastawieniem: a nóż się uda! - chociaż to utopia. Aby doszło to do skutku, należy zrezygnować z siebie a nie o to w tym przecież chodzi. Jeśli pomyślisz zaraz o izolacji, odseparowania się od świata i ludzi, szybko odrzuć ten chory pomysł. Nie jest to lekarstwem tylko gwoździem do trumny. Co więc z tym zrobić? Szczerze powiedziawszy, to za cholerę nie wiem. Wszystko oscyluje wokół życia w zawieszeniu pomiędzy młotem a kowadłem.

09 grudnia 2017

Cisza

Cisza, ta niby nicość jest żywiołem dwojakim.
Może zabić i może pobudzać do życia.
Cisza przenika na wskroś napawając strachem lub radością.
Ciszą można wyrazić wszystko i wszystko można obnażyć.

Cisza jest zbawieniem i przekleństwem zarazem. Cieszy się matka, gdy jej dziecko płaczem w kołysce wypełnia dom po brzegi a martwi się, gdy głucha cisza, niby... dziecka nie ma...

Cisza rodzi napięcia, roztrząsa najtwardszych i doprowadza do rozstroju nerwów w całym ciele.
Kto poznał oblicza ciszy, posiada wiedzę bezcenną i głupcem jest, jeśli o skarb ten nie dba.

Cisza jest jedna a mamy jej nadmiar w sercach.