Zacznę od tego, że nie mam zamiaru nikogo obrażać ani poniżać, natomiast mam zamiar wytknąć parę spraw, które moim zdaniem są po prostu przesadyzmem.
Poruszam temat współczesnej ewangelizacji w kościele, która to ewangelizacja uważam jest błędną. Forma jest nie taka jak powinna, chociaż cel, mam nadzieję, jest słuszny ale też mam wątpliwości.
Dużo większość z Was na pewno spotkała się z happeningami, festiwalami, zjazdami, koncertami czy rekolekcjami katolickimi, które nie skupiały się wokół małego grona ale gromadziło się na nich całe mnóstwo, setki i tysiące ludzi. Prawda, że są takie?
I teraz zadaję pytanie, na które sam odpowiem: Czy to wszystko jest potrzebne, czy komuś pomyliły się priorytety i sens oraz forma ewangelizacji?
Rzucę trochę bezpośrednie hasło - Formy i sens są pomylone. O ile sam cel ewangelizacji przyjąć za słuszny* to rodzaje już nie są takie. Widzę tutaj konflikt interesów, ponieważ wiele z tych pozycji mocno zlało się z komercją. Gdyby ta komercja była nastawiona na zysk duchowy, to nie byłoby problemu, natomiast ta komercja skupia się na forsie. Kubki, koszulki, plecaki, przypinki, chusty, emblematy etc. Szczerze mówię, sam kiedyś to zbierałem, ale po jakimś czasie zamiast pamiątek w szafie zobaczyłem stertę niepotrzebnych śmieci, które zalegały zbierając kurz i blokując mi miejsce w meblach tworząc bajzel. 4/5 wywaliłem, bo mam w głowie wspomnienia, które są lepsze niż wydane przykładowo 10zł na kubek albo 30 na koszulkę z logiem wydarzenia. Widzę też to, że owszem, takie wydarzenia skupiają mnóstwo ludzi, którzy mogą zawiązać znajomości... Z doświadczenia wiem, że mały ułamek z tych osób będzie o nas pamiętał po latach. Tak jest zawsze. Owszem, są wyjątki i wiem o tym. Jednak czegoś tu brakuje. Brakuje prawdziwego skupienia i modlitwy. Pytam: Jak na koncercie ewangelizacyjnym można się skupić w hałasie?? Jak można się skupić na wierze na happeningach? Te formy służą zabawie i nawet ateista, który ma coś w głowie przyjdzie na takie wydarzenie ale poza zabawą w zasadzie mało wyniesie z tego interesu.
Prawdziwa wiara i życie katolika widać na co dzień. Kto na zjeździe pokaże swoją prawdziwą twarz? Prawie nikt. Jak się okazuje, po bliższym poznaniu sporej części ludzi wychodzi na to, że inaczej się zachowują w grupie a inaczej w pojedynkę. Jest to niezależne o grupy społecznościowej do jakiej należą. Na rekolekcjach poznasz kogoś jako ułożonego człowieka, a na osobności zwykłego sebę z podwórka. Tak zawsze było. Po co więc przychodzimy na wspólnoty, rekolekcje i na inne tego typu rzeczy? Czy dlatego by poczuć się lepiej, czy może po to, by stać się lepszymi albo jeszcze może by zaspokoić swoje sumienie zagłuszając jego prawdziwe wołanie mówiące: źle robisz. Ale my nadal udajemy uśmiechniętych katolików. Każdy kto ma olej w głowie wie, że człowiek, a więc i katolik jest grzesznym stworzeniem. Po co udawać, że jest inaczej?
Nie warto, ale te zjazdy i happeningi same dają powód do takich zachowań. Jest wszystko w porządku. Przyjechałeś, więc na pewno jesteś dobrym człowiekiem. TAKIEGO WAŁA! Sam po sobie wiem, że jeżdżąc na takie wypady wcale nie jestem do końca ok z Bogiem i samym sobą oraz innymi.
Długo trwało zanim to zauważyłem i przyjąłem do wiadomości. Zauważyłem to dopiero gdy zacząłem poznawać ludzi właśnie na osobności a nie na wspólnotach czy rekolekcjach albo koncertach. Bo we wspólnotach często jest więcej podziałów i kwasu niż w toksycznej robocie. Inna sprawa, że chociaż wiele osób widzi zgrzyty, nic z tym nie robi tylko ślepo wierzy, że będzie lepiej. Tylko samo się nic nie zrobi...
To co trzeba robić, by ludziom pomóc wierzyć, to być z nimi w szczerości. Lepiej powiedzieć komuś, że też się kiedyś coś spierdzieliło niż udawać ideał - a bo wiesz, ja się modlę i Bóg mi pomaga...
Zamiast pierdzielić od rzeczy lepiej powiedz, że zjebałeś, pomodliłeś się i walczyłeś sam se sobą żeby coś naprawić, bo Bóg za Ciebie nic sam nie zrobi. On pomaga kiedy go prosisz. To jest sedno. I powiedz drugiemu człowiekowi, że też upadasz w wierze i też masz wątpliwości jeśli je rzeczywiście masz. Daj mu przykład co się u ciebie dzieje i dlaczego wierzysz w Boga. Wtedy prędzej zyskasz sympatię niż zabierając go na koncert ewangelizacyjny albo na rekolekcje, gdzie nic nie zrozumie i zdurnieje jeszcze bardziej. Czym innym jest kogoś rzucić na głęboką wodą a czym innym utopić. Najpierw go naucz pływać oswajając z sensem wiary a potem go zabierz na mszę, na rekolekcje. Show jest wynikiem bezradności w docieraniu do serc i umysłów. Nie wiem czemu, to nie jest takie trudne. Nie widzę problemu w rozmowie z ateistą, agnostykiem czy innowiercą. Co więcej, nie jest to nie tylko trudne ale i pouczające! Można się wiele od takich ludzi nauczyć. Dość często mam do czynienie z ludźmi nie żyjącymi w kościele a będącymi dobrymi ludźmi z zasadami i ułożoną piramidą wartości.
Nie uważam show w kościele za coś pożytecznego. Rozrywka powinna być oddzielona od modlitwy. Oczywiście skoro ora et labora to i zabawą można się modlić, ale nie w tej formie. tam gdzie pojawia się przesada, zaciera się cel i sens. Tam jest zapierdziel za kulisami, nerwy i kłótnie. A po co? Weźcie tych ludzi zaproście na piwko, kawę i porozmawiajcie z nimi zamiast truć nad głową o kolejnych akcjach na światową skalę. To bez sensu. Bałagan, nerwy i problemy logistyczne oraz techniczne można wywalić do kosza i poświęcić ten czas komuś, kto potrzebuje porozmawiać a nie słuchać papki, którą słyszą tysiące. Każdy potrzebuje czegoś innego. Jadąc na jakieś panele dyskusyjne połowę czasu i tak spędza się na rysowaniu w zeszycie albo rozmowach na korytarzu pod salą, bo są nudy.
Witaj na moim nowym blogu.
Witaj na moim blogu!
Skoro tu jesteś, najwyraźniej coś Cię tu ściągnęło. Co to jest? Nie mam pojęcia. W każdym razie, cieszy mnie fakt, że potencjalnie możesz zostać moim odbiorcą. Jestem Wilk. Te piękne włosy, zgrabny zadek, błysk w oku i ten romantyzm... A na serio: Jestem kolesiem już po trzydziestce, jednak mentalnie podobno już po czterdziestce... Nie ocenię sam siebie. Ideowo jestem katolikiem i patriotą. Politycznie... nie gadam o polityce. Na co dzień, bezpośredni przekaz i odbiór mają u mnie priorytet. Nie znoszę zatajania czegokolwiek, aczkolwiek wiadomo, nie jestem święty.
Ale dość o mnie.
Co znajdziesz na blogu - to bardziej Cię interesuje.
Otóż:
Znajdziesz tu najwięcej wierszy. Potem artykuliki, w których wyrażam swoje poglądy, przedstawione w postaci tezy, przesłanek i argumentów oraz konkluzji. Ważne, uwaga! - teksty są często pisane na gorąco i poddawane są tylko korekcje najbardziej rażących błędów. Dlaczego tak? Już odpowiadam: Robię to w ten sposób, ponieważ myśl ujęta w momencie pojawienia się, jest najtrafniejsza a każda zwłoka wymywa z pamięci to, co chcę się powiedzieć. Wtedy wypowiedź traci swoją moc wybrzmienia. Poza tym... nie chce mi się potem robić korekty szczegółowo. Jak Ci się to nie podoba, nie musisz czytać.
Jak zapewne zauważyłeś, czytelniku, musisz mieć skończone osiemnaście lat aby wejść na bloga. I bynajmniej, nie dlatego, że są tu wulgaryzmy ( choć jest ich mnóstwo) ale dlatego, że dzieciaki tego mogą nie zrozumieć. Swoje teksty kieruję do ludzi dojrzałych, którzy mają swoją uformowaną piramidę wartości.
Zapraszam do dyskursów pod tekstami, ponieważ zależy mi na dialogu.
Nie lubię pisać do kotleta. Lubię pizzę... ;)
Zapraszam do przeglądania.
Skoro tu jesteś, najwyraźniej coś Cię tu ściągnęło. Co to jest? Nie mam pojęcia. W każdym razie, cieszy mnie fakt, że potencjalnie możesz zostać moim odbiorcą. Jestem Wilk. Te piękne włosy, zgrabny zadek, błysk w oku i ten romantyzm... A na serio: Jestem kolesiem już po trzydziestce, jednak mentalnie podobno już po czterdziestce... Nie ocenię sam siebie. Ideowo jestem katolikiem i patriotą. Politycznie... nie gadam o polityce. Na co dzień, bezpośredni przekaz i odbiór mają u mnie priorytet. Nie znoszę zatajania czegokolwiek, aczkolwiek wiadomo, nie jestem święty.
Ale dość o mnie.
Co znajdziesz na blogu - to bardziej Cię interesuje.
Otóż:
Znajdziesz tu najwięcej wierszy. Potem artykuliki, w których wyrażam swoje poglądy, przedstawione w postaci tezy, przesłanek i argumentów oraz konkluzji. Ważne, uwaga! - teksty są często pisane na gorąco i poddawane są tylko korekcje najbardziej rażących błędów. Dlaczego tak? Już odpowiadam: Robię to w ten sposób, ponieważ myśl ujęta w momencie pojawienia się, jest najtrafniejsza a każda zwłoka wymywa z pamięci to, co chcę się powiedzieć. Wtedy wypowiedź traci swoją moc wybrzmienia. Poza tym... nie chce mi się potem robić korekty szczegółowo. Jak Ci się to nie podoba, nie musisz czytać.
Jak zapewne zauważyłeś, czytelniku, musisz mieć skończone osiemnaście lat aby wejść na bloga. I bynajmniej, nie dlatego, że są tu wulgaryzmy ( choć jest ich mnóstwo) ale dlatego, że dzieciaki tego mogą nie zrozumieć. Swoje teksty kieruję do ludzi dojrzałych, którzy mają swoją uformowaną piramidę wartości.
Zapraszam do dyskursów pod tekstami, ponieważ zależy mi na dialogu.
Nie lubię pisać do kotleta. Lubię pizzę... ;)
Zapraszam do przeglądania.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz