,,Opowieść o końcu – początku wieczności”
Tak strasznie jest gdy siedzisz w okopie
Kule świszczą, na cmentarzu grabarz mogiłę kopie.
Wszystko, co było wraca przed oczy
Ostatni okrzyk, łyk rumu mój rozum mroczy
Gdy nagle jak zjawę ciebie widzę
Stoję jak cielę, i podejść bliżej się wstydzę
Czy inni cię widzą, czy ja tylko mogę
Jak to zrozumieć, gdy czuję trwogę?
Miałaś być przy mnie moja kochana
Miałem cię objąć, co dzień brać na kolana
Ty miałaś mnie tulić do serca swojego
Nie ma cię, przyszłaś
z innymi duchami.
Dla ciebie dół ten głęboko kopany
Dla mnie łzy na twym grobie, kwiaty zostały
Szyderczo los śmieje się w twarz mą pobladłą
Czeka aż moje powieki się zamkną, gdy oczy mgłą zajdą
Zaklinam cię duchu mocy nieczystej
Nie zamkniesz mnie w grocie piekielnej ognistej
Powiadam ci zatem, zarazo ludzkości
Nie uszczkniesz żadnej z mych białych kości
Serce na które pazury swe ostrzysz
Nie będzie walki w imię twe toczyć
Temido zdejmij opaskę, zważ sprawy sedno
Daj mi odpowiedź, daj chociaż jedną...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz