Stali pod drzwiami
Jak z raju wygnanych
Wiatrem smagani
Płaczem zduszony
Z gardłem ściśnionym
Łzami mówiły me oczy
Że serce krwią broczy
Bez słowa z niemocy
Z wiarą choć wiatr w oczy
Wracałem jak z wojny
By ryk wydać upiorny...
Acz wróciła nadzieja
Że odejdzie intruzów bohema
Co świat nam chcą zmieniać
I spali ich ogień - pochodnia święta
Nie czas jest na złości
Nie czas dla ego
To lekcja ufności
I wielkiej pokory
Kto w sercu nienawiść hołduje
Nie szuka dobroci, lecz wszystko truje
Spokój swój zgubi...
Walczmy o miłość - ona utuli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz