Opowiem Wam dziś jeden dzień z życia Bożydara. Był to młody chłopak, który dopiero poznawał życie a wiosen liczył około 22. Swoją pierwszą pracę zaczął na rynku jako sprzedawca na stoisku. Znalazł tą robotę po znajomości i wcale nie był z tego powodu szczęśliwy. Jego przeczucia potwierdziły się już pierwszego dnia, gdy został sam na stoisku z towarem i kasą fiskalną a właściciele poszli w pizdu nie szkoląc go wcale. Sprzedawali dziwny asortyment: tusze perliczek, gołębi, poszewki ozdobne na poduszki, zasłony, ziemniaki i inne duperele. Klienci podchodzili ale on nic nie sprzedał, bo nie potrafił obsłuży kasy i tylko świecił oczami. Po długiej chwili właściciele stoiska wrócili i oczywiście dostał zjebki. Potem jakoś ruszyło kiedy już udało mu się wymusić szkolenie. Był cholerny upał ale w ułamku sekundy nastąpiło takie załamanie pogody które wyglądało jak koniec świata. Lało, grzmiało i huczało od wiatru. Przepizgało go równo. Na szczęście trwało to niecałą godzinę. Ot takie anomalia współczesnego świata przyrody. Około 15 godziny nastał czas pakowania stoiska. O ile nie był on przy rozładunku i spodziewał się zwykłego dostawczego auta to teraz przeżegnał się lewą nogą przez prawe ramię. Na parkingu stała zwykła osobowka z podczepioną przyczepą kempingową o powierzchni około 40m2. W środku była pusta, przystosowana do towarów. Czara goryczy napełniła się jeszcze bardziej, gdy dowiedział się, że cały towar drobiowy który nie został sprzedany miał być zmielony masowo w wielkim młynie do tych celów i zabrany przez firmę utylizacyjną. Jeszcze nigdy nie widział tylu ton surowego pasztetu... Całą resztę towaru kazano wozić mu w małych skrzyniach na hulajnodze. Tak, na hulajnodze. Właściciele byli mocno stuknięci. Uznali że paleciak jest za drogi a hujalnoga jest o połowę tańsza bo jest jakby połową paleciaka. Debilizm na szczęście dobiegał końca ale szczyt za chwilę. Bożydar po zaparkowaniu wszystkiego do przyczepy miał dostać swoją dniówkę. I dostał. Był to jedynie procent od sprzedanego osobiście towaru. Zarobił wedle kalkulacji pani szefowej 60zł za cały dzień tyrki. Wziął pieniądze i wkurwiony odszedł do domu.
Zanim dojechał była godzina 20 i był to piątek więc magiczna godzina imprez zbliżała się szybko. Po drodze spotkał ojca, chwilę z nim porozmawiał i przy okazji przypomniał sobie że miał jeszcze kupić coś co jedzenia na rano. Wsiadł w tramwaj i pojechał dwa przystanki dalej. Zapomniał, że sklepy w piątki w tej okolicy czynne były do dwudziestej właśnie a było już czterdzieści minut po tej godzinie. W sumie nie spieszyło mu się więc postanowił wracać pieszo. Daleko nie zaszedł, bo tuż za rogiem natknął się na klub niedawno otwarty w tym miejscu. Spotkał tam paru znajomych którzy namówili go, żeby jak już tu jest został na imprezie. Nie miał nic innego do roboty a nerwy trzeba było odreagować więc został. Na początku czuł się jak kot w nowym pomieszczeniu ale dwa piwa zmieniły jego nastrój o 180stopni. Zaczął szaleć i bawić się czując że w swojej głowie na zupełny luz. Gdy trochę się zmęczył stanął lekko na uboczu gdzie spotkał lekko podpite dziewczyny, które już kiedyś poznał w innym klubie. Zaczął z nimi rozmawiać a one zajarały się jego osobą do tego stopnia, że jemu aż się zrobiło niezręcznie. Ale w sumie i tak mu się to podobało. Zaczął tańczyć z nimi. W trakcie tych słodkich pląsów jedna kusząco zaczęła go wodzić za nos mówiąc mu do ucha: zadowolisz nas obie dzisiaj? No powiedz, że zadowolisz... Na początku miał w głowie sajgon. Szybko się otrząsnął jak jedna z nich, ponętna brunetka z jędrnym biustem i kocim spojrzeniem zaczęła się o niego ocierać. A pies to jebał, raz się żyje! - pomyślał i wziął obie w obroty bardzo erotycznymi pozami je zaskakując. Potem trochę stracił kontakt z rzeczywistością bo alkoholu weszło w głowę za dużo. Jego fart był taki, że i dziewczyny zcięło. Przebudził się na sofie pod koniec imprezy parę metrów od dziewczyn. Słońce zaczęło już wychodzić, więc czas do domu. Podniósł się i wyszedł. Przed klubem spotkał znajomych tych, co na początku. Gadali dłuższą chwilę a w tym czasie mało ogarnięty właściciel klubu zamknął wrota i poszedł chyba do domu. Po kwadransie okazało się że ta brunetka została w środku. Bożydar akurat nie należał do cierpliwych ludzi i po prostu wyłamał drzwi. Ona zaś chwiejnym krokiem wyłoniła się z ciemności klubu. Wszyscy się pożegnali i każdy poszedł w swoją stronę. Bożydar miał skruty przez mały ryneczek, który właśnie budził się do życia. Akurat był to moment dostaw. Zawiany po imprezie i z przemyśleniami w głowie po pracy na takim rynku obserwował co się działo. Wszędzie sprzedawcy mieli wszystko przemyślane, dostawcy sami sobie pomagali w znalezieniu stoisk. Kilka metrów dalej była już kolejka do faceta który głównie miał tylko ziemniaki. Dokładnie dwa gatunki. Dopiero co z Poloneza a'la pickup zwalono ze sto kilo ogromnych pyr, które siłą rzeczy musiały się przesypać i wpaść do tamtych drugich, które były wielkości piłki do ping ponga. Na co komu takie ziemniaczki, nie wiem. Cała rzecz w tym, że ludzie zaczęli pierdolić, że jak to tak! Mieszanych nie kupią, że oszustwo!
W tym momencie do Bożydara dotarło jedno- że żyje w kraju ludzi debili.
Witaj na moim nowym blogu.
Witaj na moim blogu!
Skoro tu jesteś, najwyraźniej coś Cię tu ściągnęło. Co to jest? Nie mam pojęcia. W każdym razie, cieszy mnie fakt, że potencjalnie możesz zostać moim odbiorcą. Jestem Wilk. Te piękne włosy, zgrabny zadek, błysk w oku i ten romantyzm... A na serio: Jestem kolesiem już po trzydziestce, jednak mentalnie podobno już po czterdziestce... Nie ocenię sam siebie. Ideowo jestem katolikiem i patriotą. Politycznie... nie gadam o polityce. Na co dzień, bezpośredni przekaz i odbiór mają u mnie priorytet. Nie znoszę zatajania czegokolwiek, aczkolwiek wiadomo, nie jestem święty.
Ale dość o mnie.
Co znajdziesz na blogu - to bardziej Cię interesuje.
Otóż:
Znajdziesz tu najwięcej wierszy. Potem artykuliki, w których wyrażam swoje poglądy, przedstawione w postaci tezy, przesłanek i argumentów oraz konkluzji. Ważne, uwaga! - teksty są często pisane na gorąco i poddawane są tylko korekcje najbardziej rażących błędów. Dlaczego tak? Już odpowiadam: Robię to w ten sposób, ponieważ myśl ujęta w momencie pojawienia się, jest najtrafniejsza a każda zwłoka wymywa z pamięci to, co chcę się powiedzieć. Wtedy wypowiedź traci swoją moc wybrzmienia. Poza tym... nie chce mi się potem robić korekty szczegółowo. Jak Ci się to nie podoba, nie musisz czytać.
Jak zapewne zauważyłeś, czytelniku, musisz mieć skończone osiemnaście lat aby wejść na bloga. I bynajmniej, nie dlatego, że są tu wulgaryzmy ( choć jest ich mnóstwo) ale dlatego, że dzieciaki tego mogą nie zrozumieć. Swoje teksty kieruję do ludzi dojrzałych, którzy mają swoją uformowaną piramidę wartości.
Zapraszam do dyskursów pod tekstami, ponieważ zależy mi na dialogu.
Nie lubię pisać do kotleta. Lubię pizzę... ;)
Zapraszam do przeglądania.
Skoro tu jesteś, najwyraźniej coś Cię tu ściągnęło. Co to jest? Nie mam pojęcia. W każdym razie, cieszy mnie fakt, że potencjalnie możesz zostać moim odbiorcą. Jestem Wilk. Te piękne włosy, zgrabny zadek, błysk w oku i ten romantyzm... A na serio: Jestem kolesiem już po trzydziestce, jednak mentalnie podobno już po czterdziestce... Nie ocenię sam siebie. Ideowo jestem katolikiem i patriotą. Politycznie... nie gadam o polityce. Na co dzień, bezpośredni przekaz i odbiór mają u mnie priorytet. Nie znoszę zatajania czegokolwiek, aczkolwiek wiadomo, nie jestem święty.
Ale dość o mnie.
Co znajdziesz na blogu - to bardziej Cię interesuje.
Otóż:
Znajdziesz tu najwięcej wierszy. Potem artykuliki, w których wyrażam swoje poglądy, przedstawione w postaci tezy, przesłanek i argumentów oraz konkluzji. Ważne, uwaga! - teksty są często pisane na gorąco i poddawane są tylko korekcje najbardziej rażących błędów. Dlaczego tak? Już odpowiadam: Robię to w ten sposób, ponieważ myśl ujęta w momencie pojawienia się, jest najtrafniejsza a każda zwłoka wymywa z pamięci to, co chcę się powiedzieć. Wtedy wypowiedź traci swoją moc wybrzmienia. Poza tym... nie chce mi się potem robić korekty szczegółowo. Jak Ci się to nie podoba, nie musisz czytać.
Jak zapewne zauważyłeś, czytelniku, musisz mieć skończone osiemnaście lat aby wejść na bloga. I bynajmniej, nie dlatego, że są tu wulgaryzmy ( choć jest ich mnóstwo) ale dlatego, że dzieciaki tego mogą nie zrozumieć. Swoje teksty kieruję do ludzi dojrzałych, którzy mają swoją uformowaną piramidę wartości.
Zapraszam do dyskursów pod tekstami, ponieważ zależy mi na dialogu.
Nie lubię pisać do kotleta. Lubię pizzę... ;)
Zapraszam do przeglądania.
17 lutego 2019
Opowieści dziwnej treści II
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz