Wszędzie przemysł, nawet w domu
Gdzie nie spojrzysz handel, wyzysk
Czasem tylko staniesz gdzieś na chwilę, jak ja, na moście
I obudzisz w sobie żądze, może.
Widzisz... gdy tak stoję, patrzę przed się
Zastanawiam się nad sensem tego jak i czy na prawdę jestem.
Powiesz - dziwnyś, koleś...
Ja ci na to nic nie powiem.
Ambiwalentna jest mi twoja opinia, wiesz dlaczego?
To ci powiem: ja się z sobą czuję dobrze.
Chociaż tam gdzieś, gdzie te lampy świecą jest wrzask i pogoń za pieniądzem, ja wciąż jestem sobą, choć z chorobą.
Jestem chory na życie, skazany na i za miłość...
Nie, nie potrzebna mi twa litość.
Raczej zajmij się własnymi potrzebami,
Nikt inny ich nie spełni.
Ty już idź, ja zostanę...
Bo to widmo, blask latarni z tej oddali... on tak pieści moje oczy.
Może rzecz to błacha lub nie jasna...
Ale stoję tu, w blasku miasta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz