Witaj na moim nowym blogu.

Witaj na moim blogu!

Skoro tu jesteś, najwyraźniej coś Cię tu ściągnęło. Co to jest? Nie mam pojęcia. W każdym razie, cieszy mnie fakt, że potencjalnie możesz zostać moim odbiorcą. Jestem Wilk. Te piękne włosy, zgrabny zadek, błysk w oku i ten romantyzm... A na serio: Jestem kolesiem już po trzydziestce, jednak mentalnie podobno już po czterdziestce... Nie ocenię sam siebie. Ideowo jestem katolikiem i patriotą. Politycznie... nie gadam o polityce. Na co dzień, bezpośredni przekaz i odbiór mają u mnie priorytet. Nie znoszę zatajania czegokolwiek, aczkolwiek wiadomo, nie jestem święty.
Ale dość o mnie.
Co znajdziesz na blogu - to bardziej Cię interesuje.
Otóż:
Znajdziesz tu najwięcej wierszy. Potem artykuliki, w których wyrażam swoje poglądy, przedstawione w postaci tezy, przesłanek i argumentów oraz konkluzji. Ważne, uwaga! - teksty są często pisane na gorąco i poddawane są tylko korekcje najbardziej rażących błędów. Dlaczego tak? Już odpowiadam: Robię to w ten sposób, ponieważ myśl ujęta w momencie pojawienia się, jest najtrafniejsza a każda zwłoka wymywa z pamięci to, co chcę się powiedzieć. Wtedy wypowiedź traci swoją moc wybrzmienia. Poza tym... nie chce mi się potem robić korekty szczegółowo. Jak Ci się to nie podoba, nie musisz czytać.
Jak zapewne zauważyłeś, czytelniku, musisz mieć skończone osiemnaście lat aby wejść na bloga. I bynajmniej, nie dlatego, że są tu wulgaryzmy ( choć jest ich mnóstwo) ale dlatego, że dzieciaki tego mogą nie zrozumieć. Swoje teksty kieruję do ludzi dojrzałych, którzy mają swoją uformowaną piramidę wartości.
Zapraszam do dyskursów pod tekstami, ponieważ zależy mi na dialogu.
Nie lubię pisać do kotleta. Lubię pizzę... ;)
Zapraszam do przeglądania.

14 grudnia 2014

Czy śmierć może być romantyczna... ?

         Zastanówmy się dziś nad sensem tytuły mojej wypowiedzi. Czy śmierć rzeczywiście może być romantyczna? Zaznaczam, że nie mam na myśli sytuacji, gdy ktoś umiera podczas seksu albo na spacerze z ukochaną osobą... bo to akurat jest horror.
To, do czego zmierzam, ma charakter głębszy, związany z naszą duchowością i psychiką.
Zagrajmy w odkryte karty i powiedzmy sobie wprost: mało kiedy w niektórych przypadkach okazujemy komuś miłość namacalnie czynami, a już na pewno nie ma mowy o pokazaniu po sobie, że kogoś kochamy.
Powodami mogą być: urażona duma, homor, strach, wstyd itp. itd. Paleta jest w zasadzie niewyczerpana.
Co za tym idzie, chodzimy struci, żli i nierzadko: sfrustrowani jak zdyszane kaszaloty - jak to kiedyś ładnie powiedział Mieszko z Grupy Operacyjnej.
Czy ma to drugie dno? Czy taka sytuacja może okazać się nie patową? Jeśli chcecie wiedzieć, co o tym myślę, czytajcie dalej.
         Otóż, kilka sytuacji skłoniło mnie by o tym napisać na blogu. Już nie będę się zagłębiał co dokładnie, bo nie to jest przedmiotem rozmyślań.
Tak czy siak... Zapewne nieraz zdarzyło się Wam, Waszym bliskim, czuć wielki smutek po stracie kogoś bliskiego jak ojca, matki, dziadka, babci aż po przyjaciół i kolegów.
Tego nie zmienimy, bo taka jest kolej rzeczy, że ludzie odchodzą i nie wiemy kiedy to nastąpi...
Ale! Możemy zmienić nasze uczucia po stracie.
Zanim przypniecie mi łatkę wariata po tym, com napisał, poczekajcie jeszcze i dajcie mi dojść do sedna.
Dopóki nie poczujemy luki po kimś,dopóty świat jest pozornie zrównoważony. Jest w nim miejsce na zabawę i smutek czy obojętność. Kiedy zaczyna się odczuwać brak innego człowieka, narasta ból a chęć do zabawy znika.
Zaczyna się czas przemyśleń, wspomnień i... introspekcji*. Zaczynamy wchodzić w siebie, kopiąc we własnych myślach jak kret aby odnaleźć pokłady chwil spędzonych z utraconą osobą. Podświadomie w ten właśnie sposób chcemy oszukać rozum, że jeszcze się nie stało, co się stało. Niestety te wszystkie wspomnienia z głowy kończą się w pewnym momencie. Pojawiają się czasem omamy, widzenia na jawie i słyszenie niewidzialnych postaci. Wydaje się nam, że widzimy zmarłą osobę na ulicy, w autobusie... Jedak zaraz potem dociera do nas, że to tylko fikcja i chore wyobrażenia naszej psychiki.
         Teraz spójrzmy na to z tej drugiej strony.
Po pierwsze należy zadać sobie pytanie: Dlaczego mamy takie omamy?
Sprawa jest prosta- im bardziej kochamy, tym więcej mamy wspomnień. Tym bardziej żądamy przywrócenia zmarłego do życia na ziemi. Chcemy mu poświęcić czas, który wcześniej przepierdzieliliśmy przed telewizorem zamiast iść tą osobę odwiedzić, wypić kawę, piwko i pogadać. Prawda, że tak jest?
Najgłupsza rzecz jaką moglibyśmy z tą osobą zrobić a nie zrobiliśmy, staje się kolejnym ciosem zadanym samemu sobie.
Druga sprawa, to my sami. My, ludzie, najlepiej uczymy się kochać innych właśnie przez śmierć. Ma to największe uzasadnienie w życiu Chrystusa, Boga, który stał się człowiekiem i umarł za nas na krzyżu!
Sponiewierany i zbesztany jak przysłowiowa szmata... Za miłość umarł, bo uczył kochać ponieważ sam jest Miłością.
Zobaczmy, że wielu ludzi się nawróciło po Jego śmierci. Uwierzyli w niebo, uwierzyli w ten trzeci wymiar życia, który dał nadzieję, na nowe, lepsze życie. Życie nowe, czyste pozbawione dotychczasowych cierpień czyśćcowych i piekielnych. Życie wieczne. A my? My ludzie żyjący tu, na ziemi, możemy tak samo mocniej kochać dzięki śmierci innych.
Nie wiem na ile Wy jestescie tego świadomi, ale ja widzę następującą i wyraźną zależność:
Osoba, którą kochamy, często nas uczy czegoś. Jak żyć, co jest dobre, co złe. Daje nam wskazówki dla lepszego komfortu życia. Ale my na zasadzie - na złość mamie, odmrożę sobie uszy - olewamy te rady i pokazujemy za wszelką cenę, że umiemy lepiej sami sobie doradzić. Często potem gnijemy w swoim zakłamanym, świadomie błędnie wybranym przeświadczeniu o czymś aby nie zrobić z siebie idioty przed drugą osobą. Powód? Nie umiemy się przyznawać do błędów.
I bardzo często dopiero po śmierci tej doradzającej osoby realizujemy swoje życie wedle wskazówek, które cały czas chciały wyjść z naszej głowy, by stać się czynem.
Ileż w tym jest romantyzmu, kiedy przekazana nam kiedyś miłość owocuje przynosząc plon obfity!

       Kochać - to tak łatwo powiedzieć, a tak trudno wykonać...

*Introspekcja -  Analiza własnych stanów psychicznych, myśli i przemyśleń.
 Badanie to ma na celu pogłębianie własnej samoświadomości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz