Kiedy tak sobie myślę na temat czasu, to za każdym razem odrzucam teorię względności. W zasadzie jest ona taką zapchaj dziurą. Osobiście ilekroć myślę o tym, co to jest czas, mam przed oczyma taki obrazek
Więc czas, to nic innego jak wyrwany z kontekstu fragment nieskończoności. To znaczy, że czas, w którym żyjemy, mino sekund, minut i godzin, będących podziałką jak centymetry na linijce, jest jeden. Czas dziania się nie trwa np. sekundy. Raczej bardziej pasuje zdanie, że coś działo się tymczasowo. Ta chwila, to ten czas, nie ta sekunda/minuta/dzień etc. Czasem mówi się ,, czasowo sklep będzie zamknięty", co oznacza, że nie wiemy kiedy zostanie ponownie otwarty. Jeśli będzie, to w swoim czasie dziania się. Dzianie się nie jest mierzalne wprost tak samo jak nieskończoność. Miara, którą się posługujemy jest tylko umowna. Tak na prawdę obserwując urządzenia można dojść do wniosku, że nie ma idealnie dokładnie działających. Weźmy dwa samochody i włączmy w nich kierunkowskazy w lewo. Zakładamy, że ruszają w tym samym momencie. Zawsze po jakimś czasie przestają działać w synchronizacji, po czym znów się synchronizują i od nowa desynchronizują się. Jedna wielka sinusoida. Więc po mojemu, tak na dobrą sprawę powinno się powiedzieć np. " samochód jechał przez krótki czas" zamiast "samochód jechał kilka minut". Wątpię, żeby pierwotni ludzie potrzebowali określać, że jest godzina 23 a dzieci nie ma w domu jeszcze. Wystarczy, że jest ciemno, czyli niebezpiecznie i to jest powodem zaniepokojenia. A dziś, martwimy się, że jest 23 a dzieci jeszcze nie wróciły do domu nawet gdy mamy lato i widno do 22 godziny. ( zakładam brak zachmurzeń.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz